czwartek, 21 maja 2020

Są rzeczy, które ceny nie mają – raz utracone, są utracone na zawsze.

A. Sapkowski "Chrzest Ognia"
Czas Pogardy spodobał mi się na tyle, że bezpośrednio po jego lekturze sięgnęłam po kolejny tom wiedźmińskiej sagi. Intrygujące uniwersum, wartka akcja, wielowątkowa fabuła, zróżnicowani i szczegółowo wykreowani bohaterowie, świetnie napisane dialogi oraz niepowtarzalny klimat sprawiły, że dla Chrztu Ognia poprzeczka została zawieszona niezwykle wysoko. Podeszłam do tej książki z dużymi oczekiwaniami. I, z góry mówię – nie zawiodłam się.

***

Na temat uniwersum rozwodziłam się przy okazji recenzji Czasu Pogardy oraz Krwi Elfów – dodam więc tylko, że i tym razem nie zabrakło zgłębiania kolejnych tajemnic i poznawania nowych kultur, dotąd jedynie ogólnikowo nam przybliżonych. Znów istoty postawiono ponad narodami, lecz i dla wątków polityczno-wojennych znajdzie się miejsce w książce. Pojawiają się także legendy i proroctwa, wyjaśniają się kolejne elementy układanki. Znów otrzymujemy okazję do spojrzenia z odmiennej perspektywy na elfy, wampiry czy czarodziejów, których wizerunek odchodzi od utartego stereotypu. Niestety, w tej części jeszcze dotkliwiej doskwiera brak mapy – w tym przypadku czyn ten zyskuje rangę zbrodni niewybaczalnej. Niemniej na klimacie książka zdecydowanie nie traci, a wręcz przeciwnie.

***

Tajemnice, intrygi, zwroty akcji – historia i pod tym względem nie zawodzi. Cieszę się, że kontynuowano wątek czarodziejów poruszony w poprzedniej części. Coraz bardziej wnikamy także w życie Nilfgaardu, który, jak dotąd, znany był nam jedynie powierzchownie. Wojna i polityka stanowią tło dla wędrówki bohaterów, pełnej doznań i emocji. Narrator zdaje się wcale nie być wszystkowiedzącym – pełni on bowiem rolę drugorzędną, a my historię i świat poznajemy wraz z bohaterami. Ciekawie również prezentuje się relacjonowanie poprzez wprowadzanie nowych postaci, pojawiających się jedynie chwilowo, z perspektywy których obserwujemy dane wydarzenie. Różnorodność poruszonych tematów sprawia, że ma się wrażenie, iż w Wiedźminie zobaczymy wszystko, co możliwe – i, wbrew pozorom, wcale nie jest ono negatywne. Dodatkowo Sapkowski konsekwentnie powraca do poruszonych w poprzednich częściach kwestii, dzięki czemu historia jest spójna. Nieoczekiwanych zwrotów akcji zdaje się być dwukrotnie więcej, niż w dotychczas w cyklu. Wszystko toczy się dynamicznie, czyniąc z książki intrygującą przygodę, niepozbawioną przy tym  elementów (gorzkiej niekiedy) refleksji.

***

W kontekście bohaterów muszę się powstrzymywać, by nie przytoczyć pewnego cytatu – bowiem spoilerowanie połowy powieści to ostatnie, co mam na celu. Śledząc ich losy, towarzyszył mi przeróżne uczucia, raz śmiech, kiedy indziej smutek. Sapkowski odchodzi od modelu protagonista-antagonista, zacierając ponadto różnice między "dobrymi" i "złymi". Dzięki temu postaci są niezwykle realistyczne, tym samym wzbudzają sympatię. Mimo takiej ilości autora stać było także na różnorodność, nieopierającą się jedynie na skrajnych kontrastach. Bohaterowie zdają się być naszymi starymi znajomymi – sięganie po kolejny tom Wiedźmina jest niczym powrót do domu po długiej nieobecności. Wrażenie to potęguje wspomniana narracja, która pozwala nam się z bohaterami utożsamiać.
W recenzji poprzedniego tomu wspominałam o Ciri – jednak w przypadku Chrztu Ognia zarzut mój mogę spokojnie cofnąć. Dzięki tej powieści wnuczka Calanthe zyskała w moich oczach, stając się bohaterką z osobowością, którą można scharakteryzować w więcej niż kilku słowach. Co więcej, jej historia rozwija się w naprawdę interesujący sposób.

***

To chyba jeden z krótszych tekstów, jakie do tej pory opublikowałam na blogu – szczerze mówiąc, nie wiem, co jeszcze miałabym powiedzieć o tej książce, a co nie byłoby jednocześnie powtarzaniem słów z recenzji innych części sagi. Chrzest Ognia łączy w sobie to, co najlepsze w poprzednikach, jednocześnie poprawiając niedociągnięcia i ulepszając to, co i tak prezentowało się bardzo dobrze. O ile przy Czasie Pogardy napisałam, że to moja ulubiona część cyklu, o tyle kolejna przebiła ją zdecydowanie. Nareszcie mogę z czystym sumieniem wystawić 10/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz