czwartek, 16 kwietnia 2020

Tylko głupiec nie wie, co to strach

P. V. Brett "Malowany Człowiek" księga I
Strach jest jednym z niewielu czynników, który do tego stopnia determinuje nasze życie, czyny i postanowienia. Mimo zapewnień i odważnych stwierdzeń nie ma człowieka, któremu nigdy nie wyszedłby naprzeciw. Wizja Petera V. Bretta to miejsce, dla którego mieszkańców ów strach wpisany został w codzienność; dla których obecność Słońca na niebie wyznacza granicę bezpieczeństwa, stałą i nieprzekraczalną nawet dla miłości. Trójka młodych ludzi zdaje sobie jednak sprawę, iż odwagą nie jest brak lęku, a panowanie nad nim. Stają przed szansą odmienienia świata, w jakim przyszło im żyć, lecz nie bez poświęceń.

***

W istocie strach stanowi ważny budulec świata przedstawionego, kreuje bowiem kształt ogółu społeczeństwa. Wszechobecny lęk to również element typowej dla fantastyki średniowiecznej aranżacji z domieszką krytyki i sceptycyzmu wobec charakterystycznych dla owej epoki ideałów i autorytetów. Choć w każdej książce wygląda to nieco inaczej, lecz w gruncie rzeczy prezentuje się dość podobnie. Do tego momentu Brett ani nie rozczarowuje, ani nie zaskakuje - całość wypada dobrze, lecz nie zachwycająco. Poza jednym elementem - autor decyduje się na antagonistę w postaci zła niezaprzeczalnego, albowiem nieludzkiego i pozbawionego zdolności myślenia, a co za tym idzie - wyboru; krótko mówiąc, w roli "tych złych" umieszcza demony, będące krwiożerczymi bestiami, przy których trudno o określenia różne od "złe" czy "okrutne". Bez motywów, bez historii, co pewnie wpłynie negatywnie na antropocentryczną część odbiorców, którzy w oczekiwaniu na rozbudowane postaci antagonistów zacierają ręce. Oraz, nie oszukujmy się, zabieg ten po prostu spłaszcza fabułę.

***

Mimo to, historii bynajmniej za płaską uznać nie można. Trzy główne wątki napędzają akcję i z pewnością usatysfakcjonują czytelników, którzy na rozbudowaną fabułę opowiedzianą z wielu perspektyw czekają. Akcja może i nie należy do najbardziej wartkich, co jednak w mojej ocenie niekoniecznie wpływa negatywnie na całokształt powieści. Momentami powolna narracja nadaje bowiem pewnego realizmu, służy kreacji świata przedstawionego, a odpowiednio zastosowana pomaga również w budowaniu napięcia. A to stawia książkę wyżej aniżeli te wiodące historię od jednego wydarzenia do drugiego lub te wspinające się ku punktowi kulminacyjnemu, by potem ostudzić emocje dłużącym się, nieciekawym zakończeniem. W tym przypadku nie zaznałam takiego nieprzyjemnego uczucia, co więcej, powieść wydaje się być wstępem do czegoś o wiele... większego - co z jednej strony mnie ciekawi, a z drugiej przyprawia o obawę, czy autor aby na pewno podoła swemu zadaniu. Wprawdzie ciężko tu a taką złożoność i zawiłość fabuły, za jaką przepadam, lecz przebieg historii naprawdę przypadł mi do gustu i dzięki temu powieść zyskuje znacznie w mych oczach.

***

Arlen, Leesha, Rojer - to postaci zarazem od siebie różne, jak i całkiem podobne. Mniej lub bardziej nieprzyjemne (lub wręcz traumatyczne) wydarzenie wpłynęło na odmianę ich losów i wybranie zupełnie innej ścieżki, niż życzyliby sobie otaczający ich ludzie. Jakkolwiek nie można ich uznać za postaci całkowicie bezosobowe, ciężko mi mówić tu o złożonym charakterze - owszem, da się wyodrębnić pewne cechy wpływające na uczucia żywione do danego bohatera, lecz nie zostali oni przedstawieni zbyt szczegółowo. Umilają lekturę, bowiem ciężko ich nie lubić, jednak mam szczerą nadzieję, iż w następnych tomach zostanie im poświęcone trochę więcej uwagi. Warto jednak zwrócić uwagę na bohatera zbiorowego, o którym już poniekąd wspomniałam - prostych ludziach, zwykłych obywatelach wsi, łączących zarówno stereotypy, jak i ich przeciwieństwa - zbliżają oni bowiem całą historię do naszych realiów, poprzez ukazaną obłudę i zepsucie. I ten, choć może nie najważniejszy zabieg, bardzo przypadł mi do gustu.

***

Przy takim natężeniu postaci przedstawiających życie i kulturę prostego ludu trudno o wyrafinowany język. Brett może i stosuje nieskomplikowany język, lecz robi to na tyle umiejętnie, by nie utrudniał odbioru, nie raził błędami, a wpisywał się w świat przedstawiony. Zachował należyte proporcje między narracją, dialogami, a częścią opisową, co wbrew pozorom nie tak łatwo uzyskać, a za to zdecydowanie należy się pewne uznanie.

***

W ogólnym rozrachunku książka prezentuje się dobrze lub nawet bardzo dobrze. Stanowi wyraźny wstęp do długiej i, miejmy nadzieję, rozbudowanej historii, napawając optymizmem przed lekturą kolejnych tomów. Trudno mi jednak wskazać element, który uczynił by z niej coś oryginalnego, wybitnego, zupełnie, jakby autor chciał osiągnąć szczyt, lecz dążył do niego małymi kroczkami, a chwilami zatrzymywał lub nawet cofał, by zbytnio nie wychylić się poza szereg. Moja ocena to 7/10 - nie mam większych zarzutów, lecz o zachwycie również nie mogę mówić.

***

"Ruszenie do przegranej walki nie uczyni cię odważnym."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz